29.11.2015

Rozdział VI

Issei uśmiechnął się szeroko, bowiem Kiba po tym miesiącu treningów w końcu był w stanie go dogonić na średniego poziomu ścieżce. Asia szybko zyskała sympatię klubu i chętnie dołączyła do reszty. Jej ćwiczenia miały na celu nauczenie jej regenerować innych na odległość oraz używania odwrotności leczenia na wrogach. Ona także została zaakceptowana przez artefakt Czarnych. Wtemczas otrzymała niewielkiego, czarnego smoka. Ale i Yuuto w końcu został zaakceptowany przez jakiś. Trafił mu się wielki miecz mający ostrze o długości około dwóch i pół metra długości, piętnaście szerokości oraz grube na trzy centymetry. Ise się uśmiechnął i podszedł do Rias, pytając:
- Rias, masz może chwilę dziś wieczorem??
- Tak, mam sporo czasu, a o co chodzi?? - zapytała zaskoczona.
- Chciałem prosić, byś poszła ze mną na randkę. - odpowiedział z uśmiechem i dał jej kartę.



Dziewczyna spojrzała na nią i ujrzała swoją bratową w dość dwuznacznym stroju. Wówczas Ise stwierdził – Pomyślałem że się spodoba twojemu bratu, ale to ty znasz go najbardziej... Ja jestem tylko bardzo, ale to bardzo, zboczonym smokiem śniącym o byciu Królem Haremu!!

Kiba bardzo się starał pokonać swoją kopię powstałą z mocy Shidearu, jednak ciężko pokonać siebie samego. Issei też tak trenował, z tym że on walczył przeciwko czternastu swym kopiom z bonusem, że one się nie męczą, a oryginał dziewięciokrotnie bardziej niż normalnie. Wszystkie kobiety wmurowało, bowiem szatyn robił to w samych bokserkach. Widząc ich miny, stwierdził, że musi ćwiczyć ciało, aby być wstanie dłużej używać swojego daru. Nagle został oblężony przez własne kopie, które zaatakowały wszystkie naraz. Wówczas ten wydał z siebie niski ryk, który ich odrzucił i pokonał podróbki. Mimo wygranej oryginał był wściekły. Pozwolił się opanować swoim instynktom smoka. Wyjął dziwne urządzenie, przeciął dłoń, a kropla krwi skapła na czytnik maszyny. Odczytał wyniki na głos:
- DNA diabła to pięćdziesiąt procent, człowieka piętnaście procent i smocze jakieś czterdzieści pięć procent.
- Ise, co się dzieje?? - spytały Rias i Akeno z troską.
- Powoli staję się smokiem skrzyżowanym z diabłem. W pewnym momencie będę miał nad-DNA, czyli pięćdziesiąt procent z Diabła i sto smoczego. Dlatego rośnie moja agresja, spada cierpliwość, wzrasta wytrzymałość, siła i witalność. Mam w sobie ciało smoka zwanego Tyrantem, stąd błyskawiczna adaptacja. Polega to na bardzo szybkim uodparnianiu się do wszystkiego, co się dzieje. Przykładowo, trafię na pustynię i w ciągu godziny będę czuł się tam doskonale i nie będę potrzebował np. wody. A oprócz tego mam jeszcze trzynaście smoczych dusz: Draig czyli Czerwony, Niebiański, Smok Potęgi, smoka Fazy, jego zdolnością jest mobilność ponad fazowa, Nekromanta, Nienawiści, Plagi, Zamieci, Mroku, Ognia, Nieczystości, Gromów i Furii. - wyjaśnił i był gotów na ponowne usłyszenie, że jest potworem. Zamiast tego poczuł dwa śliczne zapachy i poczuł jak na jego ramionach oraz fragmentach torsu rozpłaszczają się miękkie, jędrne piersi dwójki kobiet mianowicie Szkarłatnowłosej i Brunetki.
- Ise to jest wspaniałe i naprawdę ciekawe. Czyli za jakiś czas będziesz smokiem?? - spytały uwodzicielskim tonem.
- Tak, ale dalej będę miał tą postać. Jakbym zaczął w szkole szaleć, musicie przyjść, wy, członkinie klubu okultystycznego, bo tylko was nie zaatakuję, bowiem ciągnie mnie do kobiet jak każdego smoka. - odpowiedział i wlał w nie swoją moc, dodając: – wzmocnię was, korzystając z mej mocy. Spróbujcie jej użyć. A i mam prośbę. Możecie wysysać ze mnie smoczą moc?? Bo gdy będę miał jej za dużo, moja siła będzie tak wielka, że dotknę ławki i zniszczę podłogę w klasie razem z ławką.

Rias siedziała w pokoju Isseia, gdy nagle pojawiła się Gryfia. Oświadczyła, że zdecydowano o jej zaręczynach z Riserem Feniksem. W tym samym momencie wszedł Ise i stwierdził:
- W takim razie go wyzywam na pojedynek. Proszę przekaż mu te słowa: Jeśli masz jaja, dumę i honor, stocz ze mną walkę jeden na jednego. Będzie to pojedynek, aż do momentu póki jeden z nas nie umrze albo nie będzie wstanie walczyć!! Jeśli zwyciężę to nikt nie będzie mógł się domagać Rias, jeśli przegram wygrasz ją.
- Dobrze... przekażę... - zgodziła się, po chwili mierzenia go wzrokiem. Jak tylko pojawiła się w biurze swego męża, naprzeciw którego stał Feniks, opadła na tyłek i się załatwiła pod siebie przerażona, bowiem ujrzała znajdującą się w młodym smoczym chłopaku moc. Wyszeptała tylko:
- O-on t-ten n-nowy p-pppp-pion RRRRRR-RRRRRRRR-Rias wwwwww-wwwwwww-wyzwał CCCCCCCCCCCCCCCCCC-Cię RRRRR-RRRRRRRR-iser nnnnnnnn-na ppppp-pooo-ooojedynek ssssssssssssss-słowami „Jeśli masz jaja, dumę i honor, stocz ze mną walkę jeden na jednego. Będzie to pojedynek, aż do momentu póki jeden z nas nie umrze albo nie będzie wstanie walczyć!! Jeśli zwyciężę to nikt nie będzie mógł się domagać Rias, jeśli przegram wygrasz ją.”
Potem padła nieprzytomna ze strachu.

Kolejnego dnia dom szkarłatnowłosej został zaproszony do zaświatów na główną arenę, a Issei od razu skierowany został do jej centrum. Czekając na przeciwnika, usiadł w pozycji do medytacji i rozpoczął wyciszanie zbędnych myśli. Ale i na wkurwianiu smoków Nienawiści, i Furii. Nagle zaczął wydzielać niewiarygodne ilości mocy, a na jego ciele pojawił się pancerz mówiący: „[Welsh Dragon Balance Breaker!!!!!!!!!]”. W tym momencie pojawił się Feniks i już chciał coś powiedzieć. Przerwał mu prosty w papę od szatyna. Raiser wstał i nim zdążył coś zrobić, już był w powietrzu, a po chwili spadał. Nie rozumiał, co tu się dzieje. Spojrzał na swojego przeciwnika i dostrzegł, że ten porusza się w szczególny, nieregularny sposób. Mianowicie tak jakby falował i był cały w zakłóceniach. Pojął, że ten musi poruszać się poza fazą, więc nie będzie łatwo go trafić. Issei uśmiechnął się i sprawił, że hełm się połączył, tworząc głowę smoka. Zaryczał wściekle i przestał się poruszać poza fazowo. Teraz używał parkoura i zwykłej walki wręcz. Raiser początkowo dawał sobie radę, jednak szatyn nagle go chwycił za rękę i krzyknął:
- Dragon Shot!!
Wycelował pięścią w brzuch blondaska z bliskiej odległości i wystrzelił sprężoną energią, robiąc mu dziurę w torsie tak wielką jak głowa właściciela dziurawego ciała. Bursztynowooki uśmiechnął się jak sadysta i wykopał swojego wrzeszczącego z bólu, próbującego się zregenerować, przeciwnika, w powietrze. Potem pojawił się za jego plecami i uderzył go z pięści w nie. Niebieskooki odbił się od ziemi i oberwał kopa w twarz, po czym odleciał jeszcze wyżej. Następnie zaczął być bombardowany potężnymi ciosami, które to go posyłały na ziemię, to w powietrze, nie dając mu szans na regenerację. Był całkowicie przytłoczony przez moc Piona, jedyne co mógł zrobić to spróbować go spalić, jednak ten po prostu dalej go okładał. Następnie, ku jego zdumieniu, dał mu wylądować, by następnie złapać go za mordę i zacząć uderzać nią o ziemię. Po kilku takich ciosach Riser nie był zdolny do walki. Issei nie przestawał mimo tego. Miał jasny cel, zamordować swojego przeciwnika, więc wykopał sędziego na ścianę areny i rzucił Feniksem przed siebie. Przywołał miecz i już miał rzucić, gdy pojawiła się pewna blondynka o dwóch kitkach będących spiralami włosów. Zaszarżował na nią, ale zatrzymał się z wyciągniętą pięścią tuż przed jej twarzą.
- Ty, córo klanu Feniksa, jeśli szukasz zemsty stań się silniejsza, będę na ciebie czekał!!
Ravel wmurowało a każdy diabeł niezależnie od rangi, statusu społecznego, czy też mocy, poczuł respekt do domu Rias. Bowiem skoro jej pion był takim potworem, jaką potęgą jest cała jej „rodzina”?? Sirzechs Lucifer zszedł na arenę, bijąc brawo i spytał:
- Czego pragniesz jako nagrodę za te wspaniałe widowisko?? Nieśmiertelności, bogactwa, broni...?
- Chcę, by nikt nie mógł żądać Rias, czyli po prostu, aby sama wybrała sobie męża> Ach oraz pragnę byście wpisali mnie jako Króla Czarnych szach. - odpowiedział i przywołał kilka figur.
- One się różnią od naszych. Mają znacznie większą moc i są starsze, a ich budowa jest całkowicie inna. Należy ci się nagroda, zatem zgoda. - stwierdził brat Rias.
- Doskonale i jeszcze coś. To są szachy Czarnych, dlatego się różnią. Ajuka Belzebub wytwarza ich prymitywne kopie. Ja mam oryginał i nie dam go skopiować oraz powielić, ale powiem wam mały sekret. Ocalał jeden Czarny, ten, który zgładził swoją rasę i on czuwa nad domem Rias. Więc ktokolwiek nas zaatakuje, musi się liczyć z jego gniewem. - Oświadczył Ise.
Odchodząc uśmiechnął się szerzej ze świadomością, że utarł nosa czystokrwistym i ośmieszył Risera. A także przyprawił go o chorobę psychiczną, fobię przed walką i smokami.
Podszedł do swej Mistrzyni i spytał:

- Jak wrażenia Rias?? Warto było mi to zostawić?? Spokojnie, nie ucierpiał za bardzo.... bynajmniej fizycznie...
- Wrażenia ciężkie do opisania, ale mogłam się tego spodziewać, po tym jak opowiedziałeś co nieco o sobie. I to było warte pozostawienia Ci wolnej ręki. Co mu tak właściwie zrobiłeś, po za tym zmasakrowaniem?? - spytała cierpliwym tonem.
- A nic takiego, po prostu się chłopaczyna załamał i będzie miał kilka fobii, ale tak to nic... - odparł. W tym samym momencie podbiegła reszta Klubu i zaczęła składać mu gratulacje:
- Ara, ara, Ise to było tak bardzo sadystyczne, że aż zrobiłam się mokra... - stwierdziła Akeno, przygryzając kusząco dolną wargę.
- To było okrutne Issei-senpai. Ty jesteś nagorszy. - podsumowała Koneko.
- Pierwszy raz widziałem takie widowisko i teraz mam jeszcze większą pewność, że mnie porządnie wytrenujesz, a to co mi fundujesz, to naprawdę działa. - powiedział Kiba z pełnym szacunkiem w głosie.
- I-Ise-san t-to b-było w-wspaniałe z-zwycięstwo. - stwierdziła Asia, będąc pod wrażeniem.
- Dziękuję. - chwilowo olał ten cudny zapach oraz napalony wygląd brunetki. Nie ten czas.

28.11.2015

Rozdział V

„[Welsh Dragon Balance Breaker!!!!!!!!!]” . „Boosted Gear Scale Mail!”. Dwa głosy rozbrzmiały w podziemnej sali treningowej. Ciało Iseia pokryła specyficzna zbroja. przypominająca czerwonego smoka. Los chciał, by do sali weszła reszta klubu razem z samorządem akademii. Wtem ujrzeli Hyoudou trenującego w tymże trybie. Aktualnie ćwiczył sztuki walki wręcz, szybkość i zręczność w tym pancerzu. Prędkość jego oraz mobilność były tak wielkie, że ciężko było choćby zrozumieć, jak on się porusza. Bowiem chłopak raz znikał, by po chwili nagle pojawić się w dziewięciu miejscach naraz, a po chwili poruszał się nienaturalnie. Mianowicie zdarzało mu się, że np. zapierdalał po suficie, aby nagle spaść i zapaść się w ziemię. Wówczas chwilę pózniej nieoczekiwanie wyłaniał się za manekinem, któremu skręcił kark. Ise wyszedł z trybu Łamacza Ładu i opuścił salę mówiąc: „Rias, przy odrobinie szczęścia, załatwię Ci świetnego gońca z dobrą mocą...”, po czym wyruszył na poszukiwania spotkanej niedawno kapłanki... Odnalazł ją w domu jednego ze swoich zleceniodawców. Miał dla niego odwalić robotę i w zamian, oczywiście, zgarnąć pakt. Wparował, jak to miał w zwyczaju, z buta. Czyli typowy wjazd na chatę.
Gdy tylko wszedł, usłyszał kilka strzałów z broni palnej typu pistolet. Uniknął wszystkich kul i stwierdził:
- Całkiem nieźle. Jak na pedofila...
- Wyszczekany jesteś jak na głupiego diabełka... - walnął księżulek.
- Zamknij japę, bo ci naszczę!! - warknął Issei, widząc, że zakonnik dobierał się do Asii.
Momentalnie pojawił się przy nim i go rozbroił, po czym odstrzelił klejnoty. Uśmiechnął się jak psychopata i wyprowadził zęby księdza na spacer.
-Ups, to musiało boleć, ale więcej nie pomolestujesz ślicznych, grzecznych kobiet...
W tym samym czasie Rias przyglądała się pozostałym swym figurom. Natomiast Sona, będąca przewodniczącą, nadzorowała swoją grupę. Cichaczem podglądała trening domu Gremory i zbladła, bowiem oni trenowali jak potwory, mając przy tym wręcz potworną siłę. Szkarłatnowłosa wyjęła talię kart, którą dostała od Isseia. Był to nowy produkt jej rodu. Nie wiedziała kiedy i jak, ale jej brat oraz pion jakoś się dogadali i razem stworzyli oraz wydali te karty. Spojrzała na kartę Hyoudou, który wykonał typowy gest przyzywający rękawicę Czerwonego Smoka:

. Chwilę potem uległ pomniejszeniu, by dać miejsce krótkiej liście statystyk:

Imię: Issei.
Nazwisko: Hyoudou.
Ranga: niskoklasowy diabeł.
Figura: Osiem pionów: cztery zwykłe i cztery mutacji.
Siła: Kurwa wielka.
Zręczność: Bardzo wysoka.
Wytrzymałość: Kurwa wielka.
Witalność: Niemożliwa do określenia.
Rasa: Hybryda diabła, smoka i człowieka w proporcji 50-20-30%
Poziom Demonicznych mocy: Znikomy.
Potwierdzone słabości: Iście smocza cierpliwość (brak cierpliwości), woda święcona i krzyże.
Cechy szczególne: Błyskawiczna adaptacja.

Przewodnicząca samorządu spytała:
- Rias-san, czemu się rumienisz patrząc na tą dziwną kartę...?
- Ahhh to pewien nowy produkt mojej rodziny. Dostałam talię z kartami dotyczącymi nas, nowicjuszy, i właśnie przeglądam... jest dość wulgarna, więc Shidearu i Ise dyktowali warunki... Przy okazji, ciekawi mnie, co oznacza błyskawiczna adaptacja. - odpowiedziała tajemniczo zmieniając kartę na kolejną i kolejną... Nagle się zatrzymała i stwierdziła. – S-skąd oni to wiedzą??
- Możesz to wyjaśnić?? - spytała Sona.
- Mogłabym, ale tego nie zrobię, bo Ci dostarczę broni. Wystarczy, że powiem tak, te karty mają dużo danych, ale za mało, by stworzyć zagrożenie... - odparła, wychodząc.

Dała znak reszcie, że powinni iść. Posłusznie wysłuchali, zostawiając Sonę i jej rodzinę.
Rias zaprowadziła ich do pobliskiego kościoła. Ujrzeli go w płomieniach oraz lodzie, pod niebem opanowanym przez naprawdę wściekłą oraz pełną nienawiści burzę. Gdy się zbliżyli, dostrzegli pocięte Upadłe Anioły. Wrota świątyni zostały zniszczone przez naprawdę potężne uderzenie. Na ołtarzu, w głębi budynku, ujrzeli konającego księdza. Można było od razu dostrzec rozwaloną ambonę. Zbliżając się do niej z ciekawości, ujrzeli jak jedna z Upadłych próbuje uciec. Wówczas podłoga świątyni została rozsadzona przez słup czerwonej, miejscami wchodzącej w szkarłat, energii. Z dziury wyskoczył Issei odziany w swój pancerz. Jego lewa rękawica ciągle krzyczała: „[Wzmocnienie],[Wzmocnienie],[Wzmocnienie],[Wzmocnienie],[Wzmocnienie],[Wzmocnienie],[Wzmocnienie],...”. Miał on w ramionach jakąś blondynkę. Widać było, że jest martwa, a gdy tylko spojrzeli na twarz szatyna, dostrzegli nieopisaną furię. Hyoudou pojawił się błyskawicznie przy czarnym aniele i sprzedał mu kopnięcie tak mocne, że to, co uderzyło w resztki podłogi było skórzanym workiem pełnym krwi, pogruchotanych kości i rozszarpanych albo zmiażdżonych mięśni. Obok niej wylądował bursztrynowooki i zabrał jej: „Zmierzch Uzdrawiania” razem z palcami. Zdjął z oderwanych fragmentów ciała pierścionki i nałożył je złotowłosej. Chwilę po tym wrócił do upadłego anioła i zaczął tworzyć przed nią dłonią kulę sprężonej smoczej mocy.
Już miał ją uwolnić, gdy odezwała się Rias:
- Ise, poczekaj. Pozwól mi to zrobić. Proszę, daj mi zniszczyć wroga, który ośmieszał mój dom.
- Jak sobie życzysz Rias... - odpowiedział i stłumił tą moc, odchodząc. Nie zwracał uwagi na to, że same jego lekkie kroki wystarczyły, by robić dziury dość głębokie, aby kolejne osoby, idące tym szlakiem wpadały w nie aż po pas. Podszedł do ściany kościoła i rozciął swoją dłoń. Posoką narysował charakterystyczny znak smoka, a ten rozświetlił się szkarłatem. Ise wyjął zeń figurę od demonicznych szachów. Z tym, że ta miała kolor czarny. A była to figura gońca. Wrócił do blondynki i już chciał ją wskrzesić, gdy podeszła do niego zszokowana Szkarłatnowłosa.
- Ise ja ją wskrzeszę... dam drugie życie twojej znajomej... Ale muszę prosić o wyjaśnienia... Skąd masz demoniczne figury?? - powiedziała zszokowana.
- Dostałem od Shidearu w nagrodę, jak przeżyłem pierwszy trening z nim... zwykle graliśmy w szachy za pomocą dwóch osobnych kompletów i to nie są diabelskie figury, a Czarnych. Są w stanie związać z nami nawet najpotężniejsze istoty, a działają na bazie paktu. Ja im daję nieśmiertelność, regenerację i część swoich mocy, a oni podarowują mi swoje usługi, moc, część duszy i wierność. Nieśmiertelność działa na prostej zasadzie. Muszą zabić mnie i wszystkie figury równocześnie. A ciężko zabić Smoka Nieskończoności i boga... - odpowiedział.
- Więc posiadasz coś niezwykłego. Nawet wśród diabłów. Jak ona miała na imię? Potrzebuję go, by ją wskrzesić, bo muszę wezwać jej duszę. - stwierdziła Rias.
W tle reszta klubu rozmawiała o nim na tyle cicho, by tamci nie słyszeli, a już na pewno nie podmiot omawiania - Issei. Akeno spodobał się jego sadyzm. Kiba teraz już całkiem zaczął go szanować. Koneko zaś zaczęła pojmować słowa Czarnego.
- Argento Asia. - wyszeptał i schował piona. W zamian ujął w ręcę książkę o różnej magii. Udając, że ją czyta, zagłębił się we wspomnieniach z miesiąca spędzonego w wymiarze chaosu, którym włada Shidearu. Ten świat był pojebany, a miesiąc tam to jedna nieskończona sekundy. Był wdzięczny, bo dzięki temu i zdolnościom kreacji, Shi zaoferował Asii naprawdę wspaniałe chwile. Przez ten czas mogła się poczuć jak normalna dziewczyna...

W momencie w którym Ise wrócił z krainy myśli, ujrzał, że Rias skończyła wskrzeszanie. Podszedł do dziewczyn i stwierdził:
- Witaj Asiu po naszej diabelskiej stronie – uśmiechnął się.

Argento się rozejrzała z uśmiechem, który zgasł lekko, gdy ujrzała zniszczona świątynę. A jednak, gdy jej wzrok padł na Isseia, znów się uśmiechała szeroko.
- Witaj Ise-san. Co się stało?? Czemu mówisz, że jestem diabłem?? - zaczęła pytać.
- Odpowiedź jest prosta, ale i straszna. Widzisz, Upadłe Anioły pod przywództwem Reynare ukradły twój „Zmierzch Uzdrowienia”. A ja go odzyskałem. Zaś moja Pani Cię wskrzesiła, bowiem ona i jej ród wyznają zasadę famili. Jej słudzy są dla niej, oraz jej rodziny, jak kolejni członkowie ich klanu. - wyjaśnił i rozwinął dwie pary skrzydeł, jedne smocze i drugie diabła. Członkowie domu Rias też tak zrobili, z tym, że oni oczywiście mieli tylko jeden typ zabawek do latania. Każde z nich przywitało się z Asią na swój sposób.

24.11.2015

Rozdział IV

Dzięki siostrzyczko za korektę :D
_________________________________________________________________________________

Koneko po chwili ujrzała pewną ludzką sylwetkę. Miała ona barwę najciemniejszego z mroków i krwistoczerwone tęczówki z czarnym pentagramem przeciętym pionową źrenicą. Z jej pleców wyrastało sześć par demonicznych skrzydeł i trzy, należących do upadłego anioła.
- Witaj Neko-chan. Wiem, że zastanawiasz kim jestem... Nazywam się Shidearu Takashi Kuroryuu i jestem ostatnim z czarnych. Nim spytasz, wyglądam tak, bowiem musiałem pojawić się tutaj jako cień. Inaczej nie dałabyś rady wytrzymać natężenia mej aury i mocy... Skoro przybyłaś jako pierwsza, musiałaś skraść wspomnienia Isseia. No nic, pytaj, o co tylko zechcesz. Jako że jesteś kobietą, odpowiem ci na każde pytanie. - stwierdził Shi.
- Czemu nazywasz mnie Neko i co mam z tobą wspólnego? O co chodziło w tym wspomnieniu?? - spytała zszokowana.
- W przyszłości będziesz naprawdę potężną dziewczyną. Zabijesz boga śmierci Azteków. Masz to ze mną wspólnego, że będę cię nazywał ciocią albo Neko. I moją matką nie jest Kuroka... Odrzucasz samą siebie, ograniczasz, boisz się swoich mocy. Posłuchaj ten artefakt, który cię zaakceptował, to Nirwana. Zmienia całe zło, które się w tobie znajduje w czystą Energię, sprawiając że jesteś dobra. Te wspomnienie było zapowiedzią rozpaczy. Po pewnym czasie Ise ponownie by zginął, załamałby się cały klub. Dam Ci pewien prezent i muszę prosić byś nikomu nie mówiła o tym spotkaniu, do czasu aż spotkam się z każdym członkiem lub członkinią waszej ekipy. - podał jej przepiękne, srebrne kimono.
- Etto... Dzięki, ale mam jeszcze jedno pytanie. Czy stracimy kogoś?? - spytała.
- Szczerze?? Ciężko mi to powiedzieć, bo już się zmieniłaś przyszłość. Albo inaczej to ujmę, im więcej Ci powiem, tym większe będzie echo w przyszłości, ponieważ każde wydarzenie przypomina strzał z balisty. Pocisk przeszywa cały szereg innych istot. - odpowiedział zagadkowo.
- Rozumiem, czyli nie możesz mi tego teraz zdradzić... może chociaż powiesz coś o swoich aspektach i czarnych? - poprosiła.
- Jasne. Co chcesz wiedzieć o Czarnych?? Moimi aspektami są: Śmierć i Chaos. - zgodził się.
- Możesz opowiedzieć, o tym co potrafiliście w sztuce wojennej i senjutsu? - zadała pytanie.
- Luz. W sztuce wojennej nie różniliśmy się od was bynajmniej do pewnego momentu. Każdy czarny ma dwie fazy rozwoju: Pierwszą fazą jest tak zwane uśpienie, w tym stanie Czarny nie posiada jakiś szczególnych mocy, nie ma akceptów i jest dzieckiem. Nie zmienia tego czas, a pewne wydarzenia, talent i siła DNA. Nim spytasz, ja się przebudziłem... na wasze to będzie z sześć lat. Wówczas nasz wygląd ulega zmianie, nasza potęga rośnie i otrzymujemy drugą formę i aspekt lub aspekty. Jestem najpotężniejszy, bowiem własnoręcznie pochłonąłem i zniszczyłem swoją rasę. Powód prosty. Odmówili mi kobiety i zabili ją, więc ja wymordowałem ich oraz inne rasy... Drugą fazą jest przebudzona i tak trwamy do śmierci. Umieramy od ran lub jak ja nie umieramy, bowiem sami jesteśmy śmiercią i chaosem. - odpowiedział Shi.
- Dziękuję, a czym jest to kimono?? - spytała.
- Ahhh to pozwoli Ci pochłaniać więcej i bardziej sprężać senjutsu. - dodał Czarny, odsyłając ją do pokoju Isseia.

Koneko rozejrzała się skołowana po pokoju i uśmiechnęła się lekko, trzymając śliczny tradycyjny japoński strój. Hyoudou czekał, aż ta się odezwie, gdy nagle Toujou wypaliła:
- Do zobaczenia Senpai! - po tych słowach wyszła i w ciszy nocy myślała o tym, co jej się przytrafiło.

Kolejnego ranka szatyn dał miecz Rias, gdy ta jeszcze spała. Obudziła się w mundurku. Znajdowała się w dziwnym miejscu, a przed nią stał pewien mężczyzna... Miał on jasną cerę, czarne, będące w wiecznym nieładzie, włosy, sięgające kawałek poza łopatki, lekki zarost, krwistoczerwone tęczówki z pentagramem obsydianowej barwy przeciętym przez pionową źrenicę. Z wygiętych w uśmiechu ust wychodziły dwa długie kły... znała je, były podobne do tych jej drugiego gońca. Był dobrze zbudowany, ale i dość wysoki. Wokół niego krążyła masa tajemniczej mocy i nieopisana słowami złowroga aura. Obecnie nie miał na sobie nic poza dolnym ubiorem, czyli glany i czarne spodnie przytrzymywane potężnym pasem z czaszką.
Machnął dłonią i znikąd pojawił się stolik z herbatą oraz masą ciast. Obok mebla pojawiły się stojące naprzeciwko dwa wygodne krzesła. Usiadł na jednym z nich i powiedział:
- Witaj Rias. Miło mi, że w końcu się spotykamy... Na razie porozmawiamy na poziomie duchowym. Wiem, że masz masę pytań i wiele oskarżeń, lecz nim zaczniesz, mam ważną wiadomość dla ciebie. Za dwadzieścia pięć dni przybędzie feniks. Musisz go wyzwać do gry. Potem daj wolną rękę Isseiowi. A i gdzie moje maniery... proszę usiądź Matko Chrzestna...
- Nim zacznę oskarżać, spytam po prostu kim jesteś. - powiedziała spokojnym tonem, siadając. W myślach analizowała swojego rozmówcę.
- Nazywam się Shidearu Takashi Kuroryuu, zwany też Obsydianowym Jebaką. Wiesz, jak to my demony lubię się wydurniać i wysyłam codziennie minimum jeden przybity do pentagramu łeb kozła prosto do papierza... - zaśmiał się, kłaniając. Jednak zapomniał, że siedzi i jebnął głową w stół, oblewając się wrzątkiem.
- Więc to o tobie wspominał Ise... skoro mój wspaniały pion ci ufa i ja zaufam. Chciałabym się dowiedzieć czegoś na temat tego co mnie czeka i czemu nazwałeś mnie „Matką Chrzestną”. - odpowiedziała, uśmiechając się z lekkim rozbawieniem.
- Czeka was masa walk i gdybym nie ingerował, to by was czekała masa bólu i poniżenia... Straciła byś Isseia i wiele innych koszmarów. Musiała byś patrzeć, jak go feniks pali, co prawda potem by przyszedł po ciebie, sprzedając lewe ramię w zamian za dziesięć sekund Łamacza Ładu. Pokonałby Raisera, zyskując szacunek twojego brata. Jednak przez moje wkroczenie każdy demon, upadły i zwykły anioł zna jego znak. To ja stworzyłem Straż, przekazałem im wiedzę i zboczenie. Wszystkie artefakty czarnych to moja robota. Ustawiłem wszystko dla jednego celu, by chronić i wzmocnić cały Klub Okultystyczny... Bowiem jestem wam naprawdę wdzięczny i rodzinie należy, oraz powinno, się pomagać... Nazwałem Cię Matką Chrzestną, bowiem za dziewięćdziesiąt dziewięć lat nastąpią moje narodziny, a ty zostaniesz moją Chrzestną - odpowiedział.
- N-niemożliwe... a-ale to by się zgadzało... Czyżbyś był... SYNEM AKENO!!?? - spytała po chwili.
- Dokładnie. Jestem jej synem i pewnego potężnego wampira zwanego niegdyś Drakulą, potem i obecnie Alukardem. Mój Ojciec w swym wiecznym głodzie pochłonął krew Kota z Cheshire, mającego zdolność do bycia wszędzie i nigdzie. Dlatego mogłem przenieść się do przeszłości i zabić czarnych, pochłaniając ich, a także napisać losy nadprzyrodzonych ras oraz waszego klubu od nowa. - potwierdził, szokując szkarłatnowłosą.
- Rozumiem, ale to nie wyjaśnia jaki masz w tym interes... - kontynuowała.
- Jestem po prostu wiecznym nieznośnym gówniarzem. - zaśmiał się ciepło i odesłał ją do pokoju, by nagle pojawić się w umyśle pewnej Brunetki/granatowowłosej. Zbliżył się do niej bezszelestnie i spróbował ugryźć. Wówczas zebrał z błyskawicy. Potrzepało go to trochę, a ten zaczął się śmiać, mówiąc:
- Cześć Mamo.
- Że co??!! - spytała zaskoczona Akeno i walnęła go znowu, on jeszcze bardziej się roześmiał i wyglądał na naprawdę zadowolonego.
- Nim mnie znów pizdniesz gromem, może dasz mi coś powiedzieć?? - zasugerował i znów dostał.
- Ara-ara wymsnęła mi się... - zachichotała.
- Rozumiem. Nazywam się Shidearu Takashi Kuroryuu i jestem twoim synem... - urwał gdyż oberwał piorunem w klejnoty... - Tak jak mój ojciec, nie przejmuję się obrażeniami, bo moja regeneracja jest tak wielka, że nieważne, co mi zrobisz, i tak tego nie odczuje... Ale kontynuując, przybyłem tu dać ci pewien prezent...
Jak tylko skończył mówić, moc Akeno wzrosła nienaturalnie i do jej głowy wtargnęła masa wspomnień. Gdy ta się otrząsnęła, leżała w swoim łóżku, a go nie było. Uśmiechnęła się, bowiem poznała swojego pojebanego synka. I on znów to zrobił, a raczej dla niej obecnej po raz pierwszy, czyli bawi się różnymi czasami oraz wydarzeniami z nimi związanymi.

Kolejnego wieczoru Issei przemierzał uliczki miasta. Nagle ktoś na niego wpadł. Chłopak instynktownie chwycił tą osobę, nim upadła. Gdy spojrzał na tę istotę, ujrzał młodą blond włosą dziewczynę w stroju zakonnicy. Uśmiechnął się ciepło, bowiem ją poznał i spytał:
- Nic Ci się nie stało?? Mogę w czymś pomóc??
- Przepraszam, mam nadzieję, że... - urwała, bowiem spojrzała na osobę, na którą wpadła i aż zabrakło jej słów z wrażenia. Ujrzała bowiem chłopaka o dziwnie znajomej aurze i znajdujące się za nim czternaście smoków.
- Chcesz się dostać do kościoła?? Pozwolisz że cię odprowadzę, bo w tym mieście nic nie jest takie na jakie wygląda... Najszybciej będzie.... O!! Tędy!! - wziął ją za rękę i pociągnął ku dziwnej alejce, gdzie ta ujrzała znak przypominający czerwonego smoka. Chłopak wystawił rękę i pojawił się portal przeszli przezeń i byli przed kościołem. - dalej nie podejdę, bowiem jestem osobą niewierzącą i się brzydzę tymi miejscami. A jeśli chcesz wiedzieć dlaczego, to ponieważ tam są pedofile w sułtanie i konfensjonale i wszędzie po prostu...

23.11.2015

Rozdział III

DZIĘKI ZA KOREKTĘ SIOSTRZYCZKO:D.

______________________________________


Issei wkurzony wypierdolił lolikona przez okno jego mieszkania. Ten zaś wylądował na trawniku przed domem z dymiącym śladem po bucie na dupsku. Szatyn podszedł do niego i spytał:
- Chcesz dowodu, że jestem demonem?? - rozwinął swoje skrzydła i chwycił go za łeb. Następnie wzbił się w powietrze na sporą wysokość, po czym go po prostu upuścił i złapał kilka centymetrów nad ziemią.
- G-gdzie p-podpisać?? - spytał lolikon. Cesarz pokazał mu, gdzie ma podpisać. Po dostaniu parafki odszedł po kolejne pakty. Dostał się do fanki smoków i czarnej magii. Jako iż miał w sobie smoka nekromantę znał najczarniejszą z czarnych magii... Więc bardzo szybko zdobył drugi kontrakt.

O godzinie dwudziestej drugiej zebrał się prawie cały klub okultystyczny, bowiem brakowało Hyoudou. Nagle rozległ się dzwonek z telefonu Kiby i usłyszeli:
- Stary, otwórz drzwi, no chyba że muszę użyć swojego smoczego chuja do ich rozpierdolenia!!
- Już... - mruknął i otworzył drzwi. Wówczas wyskoczyły mu oczy z orbit, bowiem Issei przytachał w cholerę wielką górę Kontraktó. Pobił nawet samą Buchou. Ta zaś roześmiała się ciepło i dodała ostrzejszym tonem:
- Ale bić ich nie musiałeś. Ba i co to za podpalenie tych dwóch??
- A po prostu mnie wkurzyli, a jako smok nie mam cierpliwości. Tych dwóch to jebani geje, więc pomogłem im się napalić na siebie samych... - zaśmiał się i dodał – to pakty z trzech czwartych tego miasta. Ludzie są tacy chciwi... tacy słabi i są tak kruchymi istotami jak herbatniki lub ciasto francuskie.
- Rozumiem. Nie będę ci narzekała, ponieważ odwaliłeś kawał roboty, ale nie rozumiem, czemu nienawidzisz tak gejów... - stwierdziła Rias, wiedząc, że on i tak zrobi swoje.
- Wybacz, nawet gdybym ja sobie to darował, mój miecz by ich i tak zlikwidował, a razem z nimi kawałek miasta... więc to było mniejsze zło. - odparł ze skruchą. Mimo wszystko nie chciał jej sprawiać przykrości.
- Mogłeś od razu powiedzieć. Są jeszcze jakieś czynniki których ON nie trawi?? - zapytała.
- Głównie trzy: pierwszy to Geje, drugi obecność facetów i trzeci rozkazów. - odpowiedział.
- A jakie są korzyści?? Ach tak i udało mi się przekonać Kibę i Koneko do sprawdzenia, czy coś im odpowie. Zareagowało tylko na naszą Toujou. Otrzymała ona rękawiczki przypominające kocie łapy. Więc było by miło, jeśli byśmy mogli przystąpić do nauki władania artefaktami. - poprosiła.
- Korzyści są i to ogromne: po pierwsze, jak staniemy się silniejsi, pojawi się Czarny i będzie nam pomagał, po drugie dostaniecie różne bonusy od niego zawsze, kiedy zrobicie coś co mu się spodoba albo wy się mu spodobacie. W tym da wam możliwość spełnienia jednego życzenia albo wyboru jakiegoś prezentu z listy. Trzecią możliwością są niesamowite zdolności ofensywne, defensywne i mobilne. Czwartą korzyścią jest szansa na wchłonięcie resztek esencji tej rasy, co zwiększy waszą moc o dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć razy. A zaczniemy trenować jutro w tym miejscu. - odpowiedział Issei i pokazał na stary opuszczony magazyn.

Kolejnego dnia po szkole klub zebrał się w umówionym miejscu. Hyoudou podszedł do kupy śmieci i ją pociągnął z buta, odsłaniając nieduże przejście. Gdy tam weszli, znaleźli się w wielkiej klatce schodowej oświetlanej przez świecące kryształy. Jak zeszli na sam dół ujrzeli ogromną salę treningową, wyposażoną we wszelkiego rodzaju sprzęt treningowy, sportowy, specjalne ścieżki do treningu parkoura i freeruningu, strzelnicę, a także spory ring. Świetna zbrojownia i wielka strefa do odpoczynku.
Issei wyszedł na środek pomieszczenia i stwierdził:
- Artefakty czarnych pożerają masę kondycji fizycznej i psychicznej, dlatego oddaję wam jedną z sal treningowych Straży. Sam na niej uwielbiam trenować. Tu nikt nigdy nie przychodzi i jest najlepszy możliwy sprzęt. U kobiet wystarczy wzmocnienie kondycji. U nas jest gorzej Kiba, bo w chwili gdy dziewczynie wystarczy duża wytrzymałość, u nas potrzeba takiej byśmy mogli biegać dwukrotne maratony bez zmęczenia i to takie minimum z minimum.
- Czyli musimy się wzmocnić, a co będzie robił Kiba?? - spytała Rias.
- Go nauczę parkoura, freeruningu i dam mu lekcję starożytnych sztuk walki przeznaczonych do walki z potworami. Wzmocnię też jego wytrzymałość i spróbuję pomóc mu osiągnąć stan Łamacza Ładu. - odpowiedział zadowolony szatyn.
- Dobrze od czego mamy zacząć?? - spytała Gremory.
- Najpierw spróbujcie użyć swoich przedmiotów na kukłach. - polecił Hyoudou.
Dziewczyny to zrobiły: Rias rzuciła zaklęcie, które uległo wzmocnieniu i ruszało się jak żywe. Niestety efektem tego był upadek na kolana i wymiotu z wysiłku. Akeno spróbowała wykonać dwa cięcia wachlarzami, tworząc w ten sposób dwa ogniste łuki, które pocięły i spaliły kilka manekinów. Chwilę po wyprowadzeniu próbnego ataku i ona opadła, a następnie powtórzyła to, co szkarłatnowłosa. Koneko zadała lalce cios, który uległ dziesięciokrotnemu wzmocnieniu, dodatkowo powodując implozję (Implozja - wybuch od środka) celu. Ona zaś jakoś się trzymała, jednak było widać, że jest wycieńczona.
- Jeden strzał każda... nieźle. Zwykle się nie udaje i te artefakty tylko wysysają siły. Proszę, wypijcie to i zjedzcie, potem odpocznijcie. A ja się zajmę Kibą...

Uśmiechnął się jak psychopata i zagonił Yuuto na ścieżkę zdrowia dla bobasów, po czym dał mu „kilka” ciężarków: Na każdą ze stóp i rąk po dziesięć kilo, biodra dostały czterdzieści, tors sześćdziesiąt, a do ryja dostał łyżkę z jajkiem. Jego zadanie było proste. Na pozór. Miał naśladować i dogonić Isseia, który z wielokrotnie większym ciężarem będzie popylał po torze. Kobiety współczuły blondynowi i uznały, że ich próba była lekką, a czerwony chce zamordować ich towarzysza... Wówczas chłopacy ruszyli z czego jeden bardzo szybko poległ... po jakimś czasie i wielu upadkach szarookiego, szatyn pokazał płci pięknej kilka specjalnych metod treningu kobiet stosowanych przez straż. Zaś Kibą zajmował się osobiście.

Po kilku tygodniach kondycja, zręczność i siła Yuuto wzrosła do takiego poziomu, że był w stanie znieść czułą „przystawkę” (pierwszy trening) oraz „śniadanie”. Dziewczęta zaś posiadły możliwość sześciokrotnej kombinacji użyć artefaktu i to sześć razy w ciągu godziny, aż sześć razy pod rząd. Innymi słowy mogły komuś dowalić trzydzieści sześć razy z niedużymi przerwami na zregenerowanie fizyczne. Rias, Akeno i blondyn w przerwach czytali księgi Straży oraz Czarnych. Issei wówczas pomagał w treningu walki wręcz i zręcznościowym małej Koneko. Wówczas to przekonała się, że pod maską chama i zboczeńca kryje się osoba, która przeszła masę bólu, by ich chronić. Dzięki swemu senjutsu, po które sięgnęła z kociej ciekawości, odczytała, że on całe życie robił to wszystko dla nich, dla klubu okultystycznego. Zdziwiło ją że mogła odczytać jedno ze wspomnień... Tak przynajmniej na początku myślała...

Znalazła się w dziwnym miejscu. Był to teren starej kopalni odkrywkowej. Przed nimi unosił się w powietrzu dziwny facet, gdy na ziemi znajdowały się trzy wielkie wilki i kilka wężowych smoków. Obok niej znajdował się dziwny koleś o srebrnych włosach, jej siostra, jakiś typ z kosturem, cały klub okultystyczny, upadły anioł i jakaś kobieta o pięknych, niemalże białych, wchodzących w srebro włosach. Issei w pięknej, szkarłatnej zbroi, z wielkim młotem u boku, ruszył na lewitującego mężczyznę. Aż tu nagle zostaje pogryziony przez jednego z wilków. Mocno krwawi. Ból i cieknąca posoka nie przeszkadza mu w wyrwaniu się ze szczęk zwierzęcia, zabierając przy tym jego zęby. Niewiele, jeśli w ogóle, myśląc, rusza dalej. Zadaje potężny cios, a całe niebo pokrywają błyskawice, na ziemię opada zwęglony, ale dalej żywy przeciwnik... Wówczas ujrzała siebie podbiegającą do niego i krzyczącą: „SENPAI!!!”... Potem objęła szatyna i szeptała, że się cieszy że żyje i mówiła, że musi mu pomóc, po czym zawołała jakąś Asię...

W tym momencie wróciła do swojego ciała i usłyszała pytanie bursztynowookiego:
- Widziałaś jakimś cudem jedno z wydarzeń, które staną się w przyszłości... -sprostował. - Nie powinnaś była tego ujrzeć, ale no cóż, trudno. Odpowiem na twoje pytania, gdy zostaniemy tylko we dwójkę... Zgoda??
- Dobrze – wiedziała, że nie może negocjować, bowiem wyczuła prawdziwą moc i emocje tego chłopaka.

Issei dotrzymał słowa. Zrobił różne ciasta i desery specjalnie dla Koneko. Nalał jej i sobie herbaty, po czym zaczął odpowiadać:
- Mój miecz Szkarłatny/Karmazynowy Żniwiarz to artefakt ostatniego z Czarnych. On się w nim ukrywa i czeka, aż się wzmocnimy. Podarował mi wszelkie wspomnienia z całego mojego życia... Bowiem on jest ściśle związany z naszym klubem. Nie mogę ci zdradzić za wiele, bo zakłócę przyszłość. Już ją zmieniłaś wtargnięciem do mych wspomnień, dlatego proszę, nie rób tak więcej, dobrze??
- Rozumiem. Powiedz tylko, czemu nie powiedziałeś od razu. Ten cały ból... te całe poświęcenia... to wszystko jest potworne... Ty zrezygnowałeś ze wszystkiego, nawet ze swej natury zboczeńca i todla nas... Proszę, powiedz dlaczego... - spytała, zaskakując samą siebie. Stało się tak ponieważ jej serce i umysł dalej dygotały przez te doświadczenie.
- Robię to bo jesteście dla mnie jak rodzina, przyjaciele... a każda z kobiet będąca członkinią klubu jest dla mnie niczym kochanka... Wybacz, ale żyję wspomnieniami. Dzięki nim wiem, że nie mogę się poddawać. - odpowiedział i podał jej swoją broń. Wówczas ona zapadła się w ciemność i ujrzała....

22.11.2015

Rozdział II

To był okres słabości demona w dzień ich siła malała czterokrotnie. Gremory szła w milczeniu rozważała to, co powiedział i przypomniała sobie nagle jak ją złapał za piersi, gdy wstała i sięgnęła po stanik... te jego dłonie dały jej mnóstwo rozkoszy ale i poczuła ogromną krępację była wściekła na siebie, że nie umie przewidzieć co ten zrobi. On jednak całą drogę, na jej prośbę, opowiadał o rasach pierwotnych. Im więcej słyszała, tym bardziej czuła chęć poznania wiedzy Straży, a zwłaszcza ich magii. Z tą ich wiedzą mogła dorównać bratu i przewyższyć swoją rywalkę, zresztą już sam jej pion był znaczną potęgą, która się rozwijała. Miał on ogromne doświadczenie bojowe, więc można było go policzyć za minimum osiem lub dziewięć figur wyższych(wierz, skoczków, gońców i królowych). Jednak to było zależne od przeciwnika. W pewnych możliwościach byłby po prostu ośmioma pionami, tak go oceniała. Ciekawił ją jego Balance Breaker. Oraz ciekawiła ją reakcja reszty jej domu i mina jej brata, gdy się spotkają...

Po chwili byli na terenie Akademi Kuou i każda dziewczyna od razu dziwiła się, co robi ten zbok przy ich cudnej Senpai. Każda, no może nie każda, bo było kilka, które o tym wiedziały, co robi i kim teraz jest. Miały one wyryty obraz wielkiej półkulistej fali mocy rozcinającej niebo i lecącej bez końca. Tak ta potęga była piękna i straszna...

Szatyn, jak tylko wszedł do klasy, od razu wyczuł, że jego „przyjaciele” chcą mu przywalić, więc jednego uniknął, drugiemu wykręcił rękę, ustawił na wprost unikniętego i kopnął w dupę. W ten sposób posłał ich na siebie. Skwitował ich powitanie, mówiąc:
- Też mi miło was widzieć.
- J-jakim c-cudem?? - spytał łysy.
- Przecież nasz atak był doskonały!! - naskoczył okularnik.
- Czy to nie jest oczywiste?? Przecież od wielu lat ćwiczę się w sztukach walki, więc jestem zawsze gotowy i takie pizdeczki jak wy nie trafia mnie nawet, jakbym się teraz pierdolił z dowolną ślicznotką w tej szkole... - mruknął Issei i podszedł do swojej ławki, po czym wyciągnął z torby książkę z cyklu “Siedem Królestw” o tytule: „Król Demon” Pióra Cindy Williams Chimy. Zaczął czytać i się szeroko uśmiechać, przez tę krótką chwilę dopóki nauczyciel nie wszedł do klasy. Issei wydawał się być marzycielem w oczach kobiet, które upierały się, że jest to erotyk. Sensei zaczął lekcję mówiąc:
- Dzień dobry. Dziś porozmawiamy o literaturze. Ach i jestem mile zaskoczony, że członek zboczonego trio jest przygotowany. No, chłopcze, jakiż to utwór przyniosłeś??
- Przyniosłem książkę o Tytule „Król Demon”. Jest to powieść z gatunku fantasy, a opowiada historię dwójki bohaterów: Hana Alistera, chłopca który od kiedy sięga pamięcią, ma na rękach grube srebrne bransolety z wygrawerowanymi runami, które rosną wraz z nim i nie można ich zdjąć. Jest on złodziejem, który zrobi prawie wszystko by utrzymać matkę i siostrę. Pewnego dnia robi pewną rzecz, która rozgniewała rodzinę magów i musi uciekać z rodzinnej wioski. I wyrusza ku pewnej szkole. Drugą ważną postacią jest Raisa ana'Marianna. Jest to księżniczka Fells, która wraca po trzech latach wolności u rodziny ojca na dwór królewski i wraz ze swoim świętem imienia będzie mogła wyjść za mąż, co jej nie było po myśli, więc też ucieka, bowiem jej marzeniem jest zostać legendarną królową taką jak Hanalea. Była ona waleczna i pokona Króla Demonów, który omalże nie zniszczył świata. Jest to pierwsza z ksiąg należąca do cyklu Siedem Królestw. - odpowiedział spokojnie Issei i wyjrzał za okno, nie słuchając pozostałych. Czekał do przerwy, a gdy tylko usłyszał dzwonek, to wyskoczył przez okno zaskakując wszystkich, bowiem wybił wyjściem ewakuacyjnym, skacząc z drugiego piętra. By zamortyzować upadek zrobił przewrót w przód i wstał z szerokim uśmiechem, po czym podszedł do drzewa gdzie na kogoś ewidentnie czekał. Po chwili przyszedł do niego pewien blondyn „szkolny książę pięknisiów”, Kiba Yuuto. Porozmawiali przez chwilę i ruszyli ku budynkowi, w którym znajdował się klub okultystyczny. Książę wprowadził go i powiedział, by po czekał. Ten tylko skinął głową i rozejrzał się po pomieszczeniu. Od razu dostrzegł drobną osóbkę na kanapie zajadającą słodycze. Poznał ją. To ta dziewczynka często towarzyszyła Rias. Nazywała się Koneko Toujou. Szatyn uznał ją za słodką, a po chwili usłyszał kroki. Poczuł zapach herbaty i wyczuł ruch. Instynktownie sięgnął za głowę, odwracając się gwałtownie, będąc gotowym na wszelkie ataki. Ujrzał przepiękną kobietę o sporych piersiach. Miała ona granatowe, wchodzące w czerń, włosy i takie same oczy jak upadła anielica która go „zabiła”. Uśmiechnął się przyjaźnie i wyszeptał „Przepraszam taki nawyk ślicznotko... efekt długiej walki i treningów odbywających się przez całą dobę siedem dni w tygodniu.”. Ta też się uśmiechnęła i przywitała:
- Himejima Akeno, jestem vice przewodniczącą klubu okultystycznego i miło mi Cię poznać Hyoudou Issei. - wówczas oczy omal nie wyszły z orbit bursztynowookiemu. – Coś nie tak??
- Mi też miło i wszystko w porządku. Po prostu… twoje piękno mnie wręcz hipnotyzuje... - powiedział częściową prawdę. Zataił pewien ważny fakt, gdyż obiecał komuś, że nic nie powie, póki nie nadejdzie odpowiedni czas...
W tym momencie weszła uśmiechnięta Rias i stwierdziła:
- Witam klubie Okultystycznym Ise. A teraz należy sprostować kilka spraw. Bo widzisz, każda osoba znajdująca się w tym pokoju ma w sobie jakąś figurę szachową: Kiba jest skoczkiem, Akeno Królową, Koneko wierzą, a ty jesteś moimi wszystkimi pionami.
- Miło mi i liczę na owocną współpracę. Mam też wam coś do powiedzenia... najpewniej uznacie mnie za wariata, ale połowa pionków znajdujących się we mnie stała się figurami mutacji. Mam na myśli, że są one, jakby to ująć, zdolne do osobnych zmian, przez co odblokowują mi się nowe możliwości. Moim Darem jest Boosted Gear i osiągnąłem Łamacz Ładu. - przywitał się.
- Nam też miło. - odparł Kiba i postanowił sprawdzić, czy on się tylko przechwala. Ciekawość – siła wyższa, tak więc zaatakował go z zaskoczenia. Jednak Issei przyzwał „swój” miecz i zablokował cios Yuuto. Odbił błyskawicę gołą dłonią, przy czym uniknął i klepnął w tyłek Koneko, zupełnie niespodziewającą się czegoś takiego.
- Skoro już się przywitaliście i sprawdziliście, że mówię prawdę, może przejdziemy do moich demonicznych obowiązków. A i nie mam w dupie kija od miotły i nie dlatego jestem tak sztywny. To bardziej efekt dziesięcioletniego szkolenia Straży. - powiedział Issei, szokując wszystkich poza Rias.
- Masz takie same obowiązki jak każdy demon: eliminacja dzikich bezpańskich demonów, staranie się, by ktoś zawarł z tobą kontakty i posłuszeństwo diabłom o wyższym statusie, czyli mi i władcy demonów. - odpowiedziała Gremory.
- A mogę używać swojego znaku?? Nie chodzi że nie podoba mi się twój, czy coś. Nie chcę Cię obrazić, ale prawda jest taka, że moje zdolności magiczne są znikome i z całej gammy zaklęć umiem używać trzech a są to: Telekineza, portal i Słoneczna strzała Apolla... oraz czy masz jakieś zamówienia na nie wiem np. książki jakieś dane szczegółowe, mapy, artefakty i itp.?? - zadał pytanie Hyoudou.
-
- Oczywiście że tak myślę że tak nawet będzie lepiej bowiem jesteś moim Ise i moim Cesarzem Czerwonego Smoka. Osobiście jestem zainteresowana Czarnymi, ale i każda dostępna pomoc będzie bezcenna więc mam prośbę dostarcz nam co tylko możesz. - poprosiła szkarłatnowłosa, a po chwili usłyszała syk bólu. To Koneko kopnęła Isseia w jaja i się zwijała z powodu napierdalającej nogi... - Właśnie miałam was ostrzec, że on ma w sobie sporo DNA smoka i te miejsca ma naprawdę odporne na obrażenia oraz jak widać naprawdę twarde...
- Dobrze. No to odsuńcie się... - polecił i wyszeptał coś, a po chwili przed nimi pojawiła się jakby dziura wielkości człowieka z obrazem lekko zniekształcanym jak widok na tafli jeziora. Ujrzeli tam ogromny skarbiec z masą przedmiotów. Szatyn tam wszedł i z portalu zaczęły wypadać różne rzeczy, takie jak: Książki, broń, kryształy, mapy i akta. Wszystkich wmurowało, gdyż na środku pokoju była ogromna kupa tych gratów. Bursztynowooki wyszedł z portalu i stwierdził, że to tylko kilka z całej kolekcji jaką posiada i uznał za najbardziej przydatną... – Proszę, zacznijcie od tych przedmiotów o barwie czarnej.
Rias podeszła do masy gratów i wzięła przepiękną branzoletkę wykonaną z obsydianu z czterema rubinami, wewnątrz których znajdował się czarny pentagram. Wówczas ta zaświeciła pięknym szkarłatem i czerń zniknęła. Issei się uśmiechnął i poczekał, aż podejdą kolejne osoby. Gdy tylko Akeno się zbliżyła do tej kupy wszystko zaczęło świecić i wibrować. Ta, wystraszona, odskoczyła.
- Spokojnie Akeno. Te artefakty reagują na to, że jesteś hybrydą demona i anioła. Skąd to wiem? Bo gdybyś była tylko demonem może jedna rzecz by zareagowała. Im więcej w tobie z Czarnych, tym bardziej to na ciebie reaguje - zaśmiał się.
- R-Rozumiem. - podeszła ponownie i wyjęła z tej góry dwa wachlarze, które ewidentnie do niej pasowały...
- Akeno-san czy ty byłaś kapłanką?? - spytał przypominając sobie o pewnych tańcach kapłanek i kapłanów związanych z pewnymi obrzędami i uroczystościami.
- T-tak... - Ciemnowłosa była coraz bardziej zaskoczona.
- Skąd wiem?? Powiem tylko każdy i każda z Czarnych widział lub wiedziała wszelkie losy swej rodziny... rasa ta znała przeszłość teraźniejszość i przyszłość swego rodu... - zaśmiał się z jej miny


20.11.2015

Rozdział I

Piąty rok treningów minął mu na nauce walki wszelką bronią i sztuk walki. Szóstego roku wyruszył na pierwszą Straż i miał za zadanie unicestwić oszalałego upadłego anioła. Co też zrobił prawie ginąć więc w konsekwencji zwiększono mu treningi dotyczące uników i defensywy. Siódmy upłynął mu na życiu najemnika i członka mafii. Zaś ósmy spędził na medytacjach i naukach o rasach innych niż ludzkość. Dziewiątego przeszedł wręcz aż za ciężkie dla smoka ćwiczenia wydolnościowe i został częściowo skrzyżowany z Tyrantem - smokiem zdolnym się dostosować do wszystkiego co naturalne, innymi słowy gniew matki natury był mu niestraszny. Był on też ogromnym skupiskiem energii życiowej tak wielkim że jego niewielkie fragment dalej żyją mimo masakrycznego posiatkowania. Issei otrzymał kilka jego fragmentów mianowicie: mięsień sercowy, mięśnie kończyn górnych i dolnych, fragment gałki ocznej i klatkę kostną chroniącą serce... Dziesiątego roku szatyn został wysłany w najbardziej nieprzyjazne rejony gdzie miał przeżyć w samotności.

Jak tylko zakończył szkolenie dowiedział się że został zapisany do Akademi Kuou. Już pierwszego dnia zyskał reputację super zboka zakumplował się z Matsudą i Motohamą. Ważnym wydarzeniem tego dnia było spotkanie grupy interesujących dziewczyn mianowicie: Szkarłatnowłosej Rias, Granatowowłosej Akeno i kilku innych. Tego samego dnia wylądował na dywaniku u przewodniczącej szkoły ponieważ zrobił spłuczkę niejakiemu Genshirou Saji'emu. Potem jego pamiętne przedstawienie wyglądające następująco:
- Nazywam się Hyoudou Issei... Czym się interesuję?? Oczywiście kobietami i ich ciałami. Kocham walkę i kobiety. Nienawidzę wszystkiego innego. Czego się boję?? Niema takiej rzeczy. O czym marzę? A co was to?? - stwierdził szatyn po poproszeniu o przedstawienie się.

Po kilku nudnych lekcjach zapoznawczych skierował się do domu i jak przechodził przez specjalny wiadukt służący jako przejście dla pieszych usłyszał za sobą:
- H-Hyoudou I-Isei-kun proszę zostań moim chłopakiem. - zaświergotała śliczna brunetka o nietypowych oczach w odcieniu ciemnego różu zmieszanego z czerwienią. Była ubrana w typowy japoński mundurek szkolny barwy czerwonej. Bursztynowooki spojrzał tylko na nią groźnym wzrokiem
- Czego chcesz upadły aniele?? - spytał.
- Huh?? Więc mnie przejrzałeś, a łudziłam się że oszukam Strażnika... no cóż trudno i tak miałeś zginąć. Więc proszę umrzyj szybko!! - wydarła się jak psychopatka transformując się. Wówczas ten zrzucił marynarkę od mundurka i skierował prawą rękę za głowę wówczas rozbłysła czerwień. Następnie wystawił ramię zza łba przed siebie dzierżył w dłoni przepiękny czerwony miecz: 


Upadła zaklęła cicho rozpoznając ostrze te same które od kilku lat uśmierca jej pobratymców przeklęte ostrze "Kurimuzon Shinigami". Przyjął pozycję ofensywną czyli wysunął lewą nogę do przodu lekko ugiął prawą, miecz skierował ostrzem ku ziemi i skoncentrował całą swoją żądzę krwi w broni. Brunetka się roześmiała i rzuciła włócznią światła jednak Hyoudou rozciął światło i w stronę czarnego anioła pomknęła czysta fala mroku i jego chęci zabijania. Ta uniknęła ataku jednak ten cios miał inne zadanie i spełnił je perfekcyjnie bowiem każdy demon, anioł, upadły anioł i osoba należąca do kościoła została przezeń przyciągnięta. Isseia interesowała zwłaszcza demoniczna część widzów, a dokładniej Rias i jej figury. Upadła się zaśmiała bowiem dostrzegła, że szatyn ciężko dyszy po tym ataku, wówczas sobie przypomniała słowa jednego z jej konających podopiecznych upadłego księdza Pistusa (Pizdusia): "O-on stawia w-wszy... stko.... na je... nisz.... cielski atak.". Więc się zbliżyła bez strachu jednak Bursztynowooki tylko na to czekał i jak tylko znalazła się w zasięgu to zniknął i pojawił się za nią ucinając jej jedno ze skrzydeł. Ta krzyknęła przeraźliwie po czym rzuciła włócznią światła prosto w brzuch Hyoudou. Ten opadł na kolana jednak odrazu zaczął się podnosić z jękiem, spojrzał jej w oczy i zaczął iść powoli ku niej zataczając się. Tracił naprawdę dużo krwi jednak nie przestawał kroczyć naprzód jedyne co się dla niego liczyło to zabicie wroga... Swoją podstawą zrobił wrażenie na widowni i ją też przeraził bowiem ledwo co żywy, ba śmiertelnie ranny dalej walczył nie bał się śmierci i śmiał się jej w twarz. Szkarłatnowłosa przestała się wahać i postanowiła zaufać instynktowi oraz sercu. Więc jak tylko szatyn padł od razu doń podleciała i szepnęła:
- Proszę żyj... dla mnie - końcówkę dodała ledwo słyszalnie dla niej samej. Następnie spojrzała na upadłą która się wycofała zadowolona z siebie mówiąc:
- Hahahahhaha niema szans by zwykły użytkownik przeciętnego sacred gear był wstanie mnie zabić to ten mieczyk odwalił za niego większość roboty przy mordowaniu....

Issei obudził się u siebie w domu, czuł coś miękkiego na plecach... ogólnie całe jego ciało przylegało do czegoś o niezwykłej delikatności plus ten słodki piękny zapach kwiatów... i szkarłat czegoś pięknego. Pierwszą jego myślą było że umiera i oddaje się swym zboczonym fantazją o Rias jednak po chwili usłyszał: "Ohayo" wypowiedziane słodkim głosem wówczas wyskoczył z łóżka i dostrzegł, że na łóżku leży piękna kobieta, i to naga spojrzał na dół, a wówczas dostrzegł iż też jest w stroju Adama. Nie przejmując się tym podszedł do specyficznego znaku znajdującego się na ścianie: 

a z oznaczenia runicznego wyłoniła się tacka na której była: gorąca zielona herbata w niewielkim japońskim dzbanku, dwa kubki, dwa talerze pełne sushi, miseczka z wasabi i druga z sosem sojowym, dodatkowo jeszcze paczka pocky i jakiś magazyn dla otaku. Wziął zestaw śniadaniowy i zaniósł go dziewczynie. Usiadł obok niej i zaczął:
- Rias nie jestem skołowany bowiem miałem przyjemność lub nieprzyjemność ujrzenia jak działają wasze demoniczne szachy. Dziękuję za ocalenie życia i przysięgam że będę Ci zawsze wierny oraz będę istniał dla ciebie. Oddaję ci do dyspozycji całą swoją moc, wiedzę i umiejętności. Pozwól że przedstawię się ponownie. Nazywam się Hyoudou Issei i jestem Strażnikiem o randze: "
Caesar interitum" - "Cezar zniszczenia". Ponieważ to ranga którą wy byście nazwali władcą jakiejś części zaświatów pod kontrolą danego władcy demonów np. ta pod nadzorem twojego brata. Mogę wam podarować sporo wiedzy i zapewnić wsparcie straży jednak muszę prosić o jedną rzecz. Pozwól mi zadecydować kiedy wezwę swych ludzi a kiedy nie...
- Rozumiem więc cenisz pewną tajemnicę i w ramach zaufania przekazujesz mi ją... 
Iyaaan. i-i s-skąd wiedziałeś że jestem otaku??!! - spytała naprawdę zaskoczona Rias.
- Widzisz ja wiedziałem o tym że zostanę twoim podkomendnym jednak nie chciałem być tak słaby... więc dołączyłem do straży. Znam część przyszłości bowiem zdradził mi ją miecz, a raczej Czarny który go wykuł on jest dość ściśle związany z twoim domem Buchou mówię o twoich pionkach... Czarni rasa hybryd diabłów lub demonów z upadłym albo normalnym aniołem i domieszką krwi wampira. Ich moc jest większa niż bogów jednak póki nie dorosną czyli się nie przebudzą są słabi jak chowańce. Ten ostatni nosi imiona Shidearu Takashi. Nic więcej o nim nie mogę powiedzieć po za tym że on będzie nam pomagał ale i czasem szkodził... Bowiem są pewne osoby których nienawidzi i nie wiem czy dam radę utrzymać kontrolę nad mieczem. Wracając do mnie odnalazłem broń mając pięć lat, dzięki jego radom w  rok nabrałem dość dużej wytrzymałości i umiejętności dostatecznie wspaniałych by mój pradziad poprzedni Caesar interitum przyjął mnie na ucznia. Spędziłem dziesięć lat szykując się do służby pod twymi rozkazami. Moim Boskim darem jest dar wzmocnienia. Opanowałem go częściowo i osiągnąłem pierwszy stopień łamacza ładu oraz zdjąłem klątwę z tego sacred gearu czyli usunąłem nienawiść z serca poprzednich Cesarzy Czerwonego smoka Draiga. A wiem że jesteś otaku bo powiedział mi o tym Shi. - odpowiedział.
- Czyli reasumując nie walczyłeś na poważnie z tą upadłą... chciałeś mi zaimponować i uwierzyłeś w proroctwa miecza. Posiadasz przebudzony dar ale go nie użyłeś powiesz czym się kierowałeś?? - spytała rozważając sytuację.
- Oczywiście kierowałem się tym by oszczędzić Ci masy bólu. Chcę byś była tą która posiada najwspanialszą kolekcję figur. Walczyłem z upadłą na poważnie ale jako człowiek. Gdybym użył boskiego daru zmarłbym i nie mogła byś mnie wskrzesić bo moja dusza została by zamknięta w tym darze bowiem mam w sobie część smoczego ciała i dusze wielu smoków... - odpowiedział szczerze czym zaskoczył już całkowicie Rias.

19.11.2015

PROLOG

W organizacji zwanej Strażą panowały bardzo rygorystyczne wymagania. Po pierwsze należało się urodzić z ogromną ilością Aury i Many. Aura czyli czynnik wyczuwalności emocji oraz obecności można go używać jako mocy. Mana jest to energia pochodzenia duchownego pozwalająca na wszystko co dana istota sobie wyobrazi o ile posiada dość tej energii. Po drugie należy być użytkownikiem Boskiego Daru minimum rzadkiej jakości. Po trzecie ciało osoby kandydującej musi być zgodne z tak zwanymi Artefaktami. Artefakt czyli coś pozostawione przez prastare rasy. Znane są nam trzy takie rasy: Czarni są to hybrydy demonów, aniołów / upadłych aniołów i wampirów władali chaosem, chodzą plotki że podobno przeżył jeden osobnik i to on odpowiadał za wymarcie rasy bowiem ją "pożarł". Powódź to rasa insektowatych stworzeń wyznająca zasadę "ZALEJ KURWA WROGA!!!". Ostatnią rasą byli tak zwani Protoplaści ci zaś specjalizowali się w porządku i tworzeniu, byli zaprzysiężonymi wrogami Czarnych. Po czwarte ciało takiej osoby musi być wstanie znieść naprawdę duże obciążenia. Po piąte i ostatnie każda istota chcąca być strażnikiem musi posiadać nieokiełznany płomień zboczenia. 
Jak co roku doświadczeni liderzy przywdziewali stroje z kapturami i maskami lub jeśli woleli golili się na łyso i przywdziewali maski, po czym wyruszali w podróż po każdym kraju szukając uczniów zwanych "Straszakami" bądź "Piczkami". Jeden z najbardziej doświadczonych strażników udający się na zasłużoną Emeryturę dostrzegł młodego chłopaka o brązowych włosach i bursztynowych oczach. Aura młodego go wręcz wgniotła, ale tym co naprawdę przykuwało uwagę było to że stał nad młodą dziewczynką trzymającą rannego pieska i osłaniał ją oraz zwierzątko przed kamieniami rzucanymi przez jakiś gówniarzy. Starzec mógł wyczytać z chłopca każdą pojedynczą emocję, w jego uczuciach przeważała wręcz smocza furia widać było że to gniew go napędza... Więc szybko podbiegł i złapał kamienie w locie, a potem je rozgniótł by ostatecznie warknąć:
- Wypierdalać gówniarze bo zaraz wam wpierdolę za dręczenie zwierząt i innych dzieci!!

Gównarzernia uciekła z płaczem i krzykiem a starzec poprawił maskę, aby po chwilce oprzeć się o drzewo. Chłopak powoli się odwrócił jakby sprawdzał czy jest bezpiecznie od razu dostrzegł Staruszka. Był to wysoki mimo zgarbienia mężczyzna, jego łysina i liczne piękne tatuaże stanowiły kontrast do skromnej, prostej glinianej maski. Posiadał naprawdę napakowane ciało i można było usłyszeć spokojny lekki oddech. Każdy kto znał się trochę na fizjologii człowieka wiedział że taki kolos mimo wieku mógłby wziąć sporą belę siana i jeszcze pasażera ważącego około 50-60 kilo nie odczuwając różnicy. I to było ostatnie co ujrzał szatyn bowiem odpłynęły zeń emocje i adrenalina przestała krążyć po jego ciele. Łysy szybko złapał chłopca i spytał dziewczynkę czy może go zaprowadzić do rodziców chłopca. Gdy dotarli na miejsce zdumienie starca było wręcz nieopisane bowiem okazało się że trzymał na rękach swego prawnuka. Wmurowała go ta wiadomość bowiem miał w ramionach syna swojej wnuczki. Więc szybko wyjaśnił co i jak, rodzice młodzieńca zgodzili się twierdząc, że to wyjdzie mu na lepsze. Starzec zaniósł chłopca do jego sypialni i zszedł do swego wnuka i wnuczki po czym  zaczął rozmawiać o wielu rzeczach. Szatynek obudził się po kilku godzinach i jakże wielkie było jego zdumienie gdy ujrzał swego wybawiciela u siebie w domu rozmawiającego z jego rodzicami. Cała trójka przedstawiła chłopcu sytuację, a sześciolatek podskoczył radośnie, gdyby tylko wiedział jak ciężko będzie musiał pracować przez kolejne dziesięć lat to pewnie miałby mniejszy zapał.

Starzec zabrał swojego prawnuka do specjalnego obiektu szkoleniowego Strażników, gdzie ten został poddany badaniom. Wyniki zaskoczyły każdego bowiem okazało się że Issei posiada naprawdę wielkie zasoby Aury i jeszcze większe Many, lecz największym zaskoczeniem był jego boski dar bowiem był to Boosted Gear - Dar Wzmocnienia. Pomnaża on siłę użytkownika co 10 sekund aż do poziomu zdolnego zniszczyć Boga. Jako dodatek może przekazać tę nazbieraną moc innym. Pierwsze treningi odbyły się kolejnego dnia, a wyglądały następująco:

Najpierw trening fizyczny czyli bieganie do utraty czucia w nogach, potem pompki aż nie będzie wstanie używać rąk, następnie wiadro zimnej wody na pobudzenie i ćwiczenia kontroli Aury oraz Many, a wyglądały one tak:

Chłopiec musiał przestraszyć stado kruków samym swoim gniewem, co miało ćwiczyć Aurę. Władzę nad Maną trenował poprzez podstawową próbę telekinezy musiał myślami unieść głaz wielkości autobusu.

Na tak morderczych treningach, minęły szatynkowi trzy lata. Czwartego roku treningu do fizycznych treningów doszły treningi odporności musiał znosić coraz to większy i większy ból.